Dwa kochane urwisy
Jarosław Kaczyński zawdzięcza matce nieopisanie wiele, ale tym co najcenniejszego Jadwiga Kaczyńska ofiarowała synom, była niezwykła wrażliwość. Bracia przez całe życie, dyskretnie – by nie daj Boże, nie urazić – pomagali wszystkim, którzy tego potrzebowali.
Jarosław, młody wówczas mężczyzna, przez lata regularnie wspomagał finansowo kilka emerytek, swoich sąsiadek z Żoliborza. Nikt o tym nie wiedział, bo darczyńca nie chciał by obdarowane poczuły się niekomfortowo. Mama nauczyła też Jarka i Leszka szacunku do życia, także życia istot od nas słabszych – zwierząt. Koty i psy były w ich domu zawsze. Często opiekowali się porzuconymi zwierzakami, które znajdowali w czasie politycznych podróży po kraju: szukali im domów, płacili za leczenie. Zwierzęta były dla nich istotami, które czują i cierpią. To podejście zawdzięczają mamie.
Pani Jadwiga wychowywała się blisko natury, w leśniczówce dziadków. W czasie okupacji była sanitariuszką Szarych Szeregów o pseudonimie „Bratek”, który dobrze oddawał jej wdzięk i urodę. Od 1944 r. pracowała na oddziale chirurgii starachowickiego szpitala. W 1948 r. poślubiła porucznika AK i uczestnika Powstania Warszawskiego Rajmunda Kaczyńskiego, którego poznała na balu karnawałowym na Politechnice Warszawskiej. W rok później została mamą. Przy porodzie jako położna asystowała matka poety Tadeusza Gajcego.
Jadwiga Kaczyńska wiele lat pracowała zawodowo, była filologiem, pracownikiem naukowym i nauczycielką polskiego. Synowie uwielbiali, gdy na głos czytała im książki. W ten sposób poznali Kubusia Puchatka, doktora Doolittle, bohaterów „W pustyni i w puszczy”, a nawet „Krzyżaków” i „Trylogii”.
– Ten zwyczaj miał jedna wadę, sami nauczyliśmy się czytać dopiero w szkole. Zresztą mamę udawało nam się namówić na głośne czytanie, jeszcze kiedy mieliśmy kilkanaście lat. Po prostu bardzo to lubiliśmy – wspomina Jarosław. – Wieczorami Jadwiga opowiadała też chłopcom bajki, które sama wymyślała. Rano wstawali na śniadanie, a zaraz potem bawili się w bajkowych bohaterów zrodzonych w wyobraźni ukochanej matki.
Umieli wyprowadzić panią Jadwigę z równowagi. Kiedyś Jarosław tak zwlekał z odrabianiem lekcji, że... rzuciła w niego butem. Zaczął udawać, że stracił oko, co doprowadziło ją do ostatecznego przerażenia.
Gdy dorastali, matka bardzo taktownie czuwała nad ich życiowymi wyborami. – Mama wpływała na nasze decyzje, ale tak, że sądziliśmy, że inicjatywa należy do nas. Tak było na przykład z przekonaniem, że trzeba
robić karierę naukową, pisać doktorat. Nam to wszczepiono, ale ja to uważałem za własny pomysł. Z wieloma innymi wyborami życiowymi też tak było – opowiadał Jarosław Kaczyński.
Opiekuńczość matki miała jedną wadę – mimochodem nauczyła chłopców nie dbać o stroje. Pani Jadwiga jest estetką i zawsze lubiła gustowne ubrania, jako dzieci mali Kaczyńscy budzili wśród kolegów zdziwienie tym, że codziennie są inaczej ubrani. Z chłopięcej przekory postanowili nie przywiązywać wagi do strojów i wyglądu. Stąd wzięła się ich słynna modowa abnegacja. Lechowi, ku rozpaczy żony, zdarzało się wychodzić z domu nie tylko w różnych skarpetkach, ale nawet w różnych butach.